Wydarzenia
Wycieczka na Podlasie
Wycieczka na Podlasie
23 sierpnia 2016 r. wybraliśmy się na
dziewięciodniową wyprawę pod hasłem „Podlasia czar”. Już pierwszego dnia
mieliśmy trochę emocji. Najpierw zatrzymała nas Inspekcja Ruchu Drogowego,
która gruntownie przebadała autokar, a potem trafiliśmy na gigantyczny korek.
Na szczęście kierowca Pan Krzysiu w ostatniej chwili zjechał w boczną drogę i
jakoś ominęliśmy zakorkowane miejsce. Niestety do Łomży już nie zdążyliśmy zajrzeć.
Drugiego dnia wycieczki, ze śpiewem na
ustach : „Kto mnie weźmie na łódkę …” (choć niektórzy śpiewali: Kto mnie weźmie
na wódkę …) ruszyliśmy do Augustowa. Po zaokrętowaniu na statek o szumnej
nazwie „Swoboda” popłynęliśmy rzeką
Netta, jeziorem Necko, najkrótszą żeglowną rzeczką w Polsce – Klonownicą,
jeziorem Białym, by przez śluzę Przewięź i Jezioro Studzieniczne dotrzeć do
Sanktuarium Matki Bożej Studzieniczańskiej. Obowiązkowe zdjęcia z pomnikiem
papieża Jana Pawła II i powrót do Augustowa. Potem pojechaliśmy do
Białostockiego Muzeum Wsi w Jurowcach, by zapoznać się z dawnym budownictwem i
zwyczajami podlaskimi. Byliśmy zauroczeni ślicznym dworkiem, wystawą
miniaturowych pojazdów (zresztą stargardzianina) i … bimbrownią wykrytą w 2009 r. A wieczorem ruszyliśmy w tany przy ambitnej
muzyce disco polo, bo jakby ktoś nie wiedział, bardzo dużo zespołów tego
rodzaju muzyki jest właśnie z Podlasia.
Dzień trzeci zaczęliśmy od Grabarki,
najważniejszego miejsca kultu religijnego wyznawców prawosławia w Polsce.
Tysiące krzyży ustawione na górze naprawdę robią wrażenie. Potem pojechaliśmy
do Siemiatycz, gdzie zwiedziliśmy Cerkiew Prawosławną pw. Świętych Apostołów
Piotra i Pawła, klasztor misjonarzy i dom talmudyczny. Następnie wdrapaliśmy
się na Wzgórze Zamkowe w Drohiczynie, by podziwiać wspaniałą panoramę Podlasia
z wijącym się Bugiem, soczystą zielenią i główkami świątyń różnych wyznań.
Zajrzeliśmy też do bunkra linii Mołotowa schowanego za Wzgórzem Zamkowym. Tego
dnia jeszcze zwiedziliśmy Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu i myliłby się ten, kto
pomyślałby, że oglądaliśmy tylko maszyny rolnicze. Muzeum znajduje się na
terenie zespołu pałacowo – parkowego, więc zwiedziliśmy m.in.: klasycystyczny pałac, oficynę,
stajnie, wozownię, czynny młyn wodny, leśniczówkę … i pierwsze w Polsce Muzeum
Pisanki (jakie tam były cudeńka, nasze panie z sekcji rękodzieła powinny to
zobaczyć!!!). Jak zakończył się dzień trzeci? Obiadokolacja, degustacja
„Mrowiska” (ciasto) i oczywiście tany.
Dzień czwarty wycieczki to Hajnówka i
Białowieża. Najpierw zwiedziliśmy nietypowy w kształcie Sobór Świętej Trójcy
zbudowany w latach 1981 – 83 (tu odbywa się Międzynarodowy Festiwal Muzyki
Cerkiewnej), a następnie Białowieskie Muzeum Przyrodnicze, zresztą bardzo
dziwne muzeum. Panowały w nim całkowite ciemności i co chwilę podświetlały się
ekspozycje z różnymi środowiskami przyrodniczymi Podlasia i żyjącymi w nich
zwierzętami. Światło świeciło się tylko przez określony czas, więc pani
przewodniczka musiała naprawdę się sprężać, aby nam w miarę możliwości wszystko
pokazać. No cóż! Nie można mieć pretensji, że oszczędzają prąd J. Na
koniec dnia czwartego wybraliśmy się do Rezerwatu Pokazowego Żubra, gdzie
oczywiście poza żubrami mogliśmy na własne oczy zobaczyć żubronia, łosia,
dziki, wilki, rysie, jelenie, sarny czy koniki polskie. To był typowo
przyrodniczy dzień.
Dzień piąty zaczęliśmy religijnie, bo
od Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w
Świętej Wodzie. Mimowolnie uwagę przyciąga znajdujące się na jego
terenie wzgórze tysięcy pątniczych krzyży. Warto zaznaczyć, że kult
maryjny w tym miejscu sięga XVIII wieku. Nazwa Sanktuarium pochodzi od
cudownego źródełka, które według historii trzy wieki temu uzdrowiło
niewidomego szlachcica. Na obszarze Sanktuarium znajdują się: kościół,
grota, wzgórze krzyży, cudowne źródełko i kaplice Dróżek Boleści Maryi.
Wszystko mieści się na dużym, bardzo zadbanym terenie. Alejki ułożone z kostki,
bukiety i dywany kwiatów, drzewa i krzewy oraz ksiądz (nie wiem czy Mateusz)
patrolujący swój teren na rowerze. Następnie w miejscowości Sokółka
obejrzeliśmy film o rzekomym cudzie eucharystycznym (kościół go nie
potwierdził), gdy na upuszczonej hostii znaleziono fragment mięśnia sercowego.
Hostia znajduje się w relikwiarzu w kościele św. Antoniego, który również
zwiedziliśmy. Kolejnym punktem naszej wycieczki były Kruszyniany i chyba wszyscy
wycieczkowicze będą je długo pamiętać. Bardzo sympatyczny Tatar poprowadził nas
najpierw na muzułmański cmentarz - pomnik historii - opowiadając po drodze
niezliczoną ilość dowcipów (jeszcze tak rozbawionych ludzi idących na cmentarz
nie widziałam!!!), by następnie zaprosić nas do drewnianego, najstarszego meczetu
tatarskiego w Polsce, którym się opiekuje. Opowiedział nam o życiu i zwyczajach
Tatarów. „A gadane miał”. W drodze do następnej miejscowości Supraśl
zatrzymaliśmy się na tzw. popas, bo w Kruszynianach w „Tatarskiej Jurcie”
zaopatrzyliśmy się w kibiny. Były pyszne i bardzo syte. Z pełnymi brzuchami
mogliśmy oglądać ikony w Supraskim Muzeum Ikon.
Kolejnego dnia, już szóstego, ruszyliśmy do Pałacu
Branickich w Choroszczy. Jest
to obecnie Muzeum Wnętrz Pałacowych z XVIII i XIX
wieku, gromadzące eksponaty i dokumenty związane
z historią pałacu,
jego właścicieli oraz meble i wyroby rzemiosła artystycznego.
Po pałacu przyszła kolej na Zamek króla Zygmunta II Augusta w Tykocinie.
Historia tej budowli wiąże się z takimi postaciami historycznymi jak: Janusz
Radziwiłł, Stefan Czarniecki, August II Mocny i Jan Klemens Branicki. Zabytek
był kilkakrotnie niszczony. Powodzeniem zakończyła się odbudowa zamku w
2005 r. Następnie zwiedziliśmy Dużą i Małą Synagogę – Dom Talmudyczny oraz
zobaczyliśmy Alumnat (obecnie dom wypoczynkowy), Pomnik Stefana Czarnieckiego -
najprawdopodobniej drugi po Kolumnie Zygmunta najstarszy świecki pomnik w
Polsce i Pomnik Orła Białego, nawiązujący to faktu ustanowienia w 1907 r. na
zamku w Tykocinie odznaczenia Orderu Orła Białego. Następnie wyruszyliśmy do Kiermus,
ostoi tradycji szlacheckiej. Cóż tam było? Dworskie Czworaki czyli chata garncarza, bartnika, tkacza, rybaka, kowala,
„Dworek nad Łąkami”, „Karczma Rzym”, Altana Zdrowia i Urody (sauna, jacuzzi,
zabiegi kosmetyczne, masaże, balia do gorących kąpieli), Aleja Dębów
zasadzonych przez znane osoby, np. Zbigniewa Religę, Jolantę Kwaśniewską,
Krzysztofa Pendereckiego i innych, miejsce Mocy – krąg 13 kamieni spełniający
życzenia, Ostoja Żubra, Muzeum Oręża
Polskiego im. Jerzego Hoffmana – bardziej rozpoznawalne jako Zamek, Jantarowy
Kasztel, zrekonstruowana granica historyczna Rzeczpospolitej … uff. Do Pentowa,
wsi bocianiej, nie pojechaliśmy, bo bociany już odleciały, chociaż i tak
widzieliśmy ich sporo. Jak mówią mieszkańcy to tzw. „pierdółki”, które będą
musiały u nas zimować. A wieczorem to się dopiero działo. Gospodynie z różnych
stron świata (a gospodarzy zabrakło!) zjawiły się pięknie przystrojone, by
wziąć udział w licznych konkursach z nagrodami i oczywiście potańczyć.
No i nastał dzień siódmy. Co Bóg robił siódmego dnia?
Odpoczywał. I my to właśnie zrobiliśmy. Każdy robił co chciał. Dłuższe spanko,
spacery po Wasilkowie, zajęcia w tzw. podgrupach … ale wieczorem ruszyliśmy do
Białegostoku, by obejrzeć miasto nocą. I warto było.
Cały dzień ósmy spędziliśmy w Białymstoku. Najpierw
zajrzeliśmy do Muzeum Motoryzacji i Techniki, gdzie prawdziwi zapaleńcy
zgromadzili niesamowite okazy motorów, skuterów, samochodów, autobusów,
rowerów, telefonów, radioodbiorników, wozów strażackich itp… Następnie
zwiedziliśmy kościół Św. Rocha i wpadliśmy do Opery i Filharmonii Podlaskiej
(by skorzystać z WC). Przerwę w zwiedzaniu poświęciliśmy na skosztowanie kuchni
podlaskiej. Posileni zwiedziliśmy Bazylikę Archikatedralną Wniebowzięcia NMP i
ruszyliśmy na Pałac Branickich, w którym obecnie ma siedzibę Rektorat Uniwersytetu
Medycznego. Wypadało więc zajrzeć najpierw do Muzeum Farmacji, by następnie
pospacerować po udostępnianych wnętrzach pałacowych i ogrodzie.
Dzień ostatni to
powrót do domu, ale po drodze zajrzeliśmy jeszcze do Łomży, której nie udało
nam się zwiedzić pierwszego dnia. Sesja zdjęciowa na ławeczce z Hanką Bielicką,
Zdrowaśka w Katedrze Św. Michała Archanioła i z poczuciem dobrze spełnionego
obowiązku, że wszystkie punkty programu zrealizowane mogliśmy wracać.
Nie
znałam Podlasia, tak jak i wielu wycieczkowiczów. Miałam też zupełnie inne wyobrażenie
o tym regionie Polski, ale po tej wycieczce muszę przyznać, że Podlasie jest bajkowe.
Ja na pewno tam kiedyś jeszcze zawitam!
Tekst: Teresa Hernet