Wydarzenia
Wycieczka do Gruzji 02.09.-09.09.2019 r.
GAMARDŻOBA!!!
Tym razem moja relacja z wycieczki będzie nieco inna. Posłużę się piosenką, którą układam podczas naszych dłuższych wypraw. Rymy tzw. „częstochowskie”, ale przebieg wyprawy odzwierciedlony, a ja jestem kompletnym amatorem, więc z góry przepraszam.
Gdy godzinę czwartą pobudka zagrała, przy szaletach
miejskich grupa się zebrała.
Do Berlina w stresie wielkim jechaliśmy, bo na
drodze korek wielki trafiliśmy.
Przelot samolotem ponad trzy godziny i wreszcie na
ziemi gruzińskiej stoimy.
W drodze do Batumi Gruzję oglądamy, krowy, psy i
kozy na jezdni mijamy.
W Batumi kolacja nad jeziorem była, kilka kilogramów
grupa wnet przytyła.
Jeszcze nas wieczorem na miasto wywiało, zobaczyć
fontanny grupie się zachciało.
Drugi dzień wycieczki śniadanie zjadamy, jajka,
sery, jogurt i kaszę wcinamy.
Potem po Batumi posuwamy w słońcu i moczymy nogi w
ciepłym morzu w końcu.
W muzeum batumskim skarby niesłychane, ale i obrazki
są tam malowane.
Teresa zostawia kartkę malowaną: jest morze i słońce
z buzią roześmianą.
Do botanicznego ogrodu jedziemy, egzotycznych roślin
i nazw ciut liźniemy.
Na parkingu potem chinkali wsuwamy i „Czaczę” z
kranika sobie nalewamy.
W Kutaisi bazar, zakupy czynimy, chyba za nadbagaż
słono zapłacimy.
Jedzenie wieczorne w kolejce wystane i wszystko
kolendrą zdrowo posypane.
Potem na występy Gruzinów idziemy, śpiewów kanonicznych
tu wysłuchujemy.
Dzień trzeci wycieczki jaskinia wspaniała, lecz z prędkością
światła grupa ją zwiedzała.
Do Bagraty ostro pod górę się pniemy, jak klauni
ubrani zwiedzać ją będziemy.
Na spodnie sukienki były zakładane, a głowy chustami
poopatulane.
Potem do klasztoru Gelati jedziemy i prześliczne
freski sobie oglądniemy.
Nizuki i wino pilotka funduje i gdzieś pod Borjomi
grupa wnet ląduje.
W dzień czwarty wycieczki na Kaukaz ruszamy i w
Chertwisi zamek najpierw oglądamy.
Jeszcze na bujanym moście sesja foto i na skalne
miasto ruszamy piechotą.
Podziwiamy dziury w piaskowcu wykute, tempo
emeryckie idzie but za butem.
Na dole już z lunchem kelnerzy czekali, jemy
chaczapuri i smaczne chinkali.
W Achalciche twierdzę zwiedzać powinniśmy, ale na
solidną burzę trafiliśmy.
Ulice w potoki wnet się zamieniają i wejście na
twierdzę nieco utrudniają.
Ale my studenci się nie poddajemy i twierdzę Rabati
w deszczu oglądniemy.
Na szczęście pogoda litościwa była i nawet nam tęczę
piękną wykręciła.
W Borjomi kurorcie po parku spacerek, a potem w
stragany leci uniwerek.
Magnesy i torby, wisiory i szale, teraz każda pani
czuje się wspaniale.
Potem w Upliscyche po skałach śmigamy, jak kozice
górskie twierdzę przemierzamy.
Teraz niespodzianka i w Gori stajemy, tu zbrodnie
Stalina analizujemy.
A drogą wojenną do Gudauri gnamy i góry Kaukazu z
okien podziwiamy.
Jeszcze piękny zalew fotografujemy, prawie jak w
Norwegii teraz się czujemy.
W dzień szósty wycieczki Kazbegi nas czeka, lecz
niestety góry pokrywa chmur rzeka.
Potem w Ananuri twierdzę podziwiamy i znowu stragany
licznie oblegamy.
Następnie zakupy herbaty i wina i już jest w Tbilisi
studencka rodzina.
Wieczorem kolację hucznie zaczynamy, bo czerwone
wino na stół wylewamy.
Występy taneczne, śpiewy kanoniczne, potem my
śpiewamy, a śpiewamy ślicznie.
W drodze do hotelu „Czaczą” się dzielimy, teraz już
na pewno wagę przekroczymy.
Dzień siódmy wycieczki Tbilisi zwiedzamy, miasto
jest prześliczne, my już je kochamy.
Jeszcze do Mcchety sobie zajeżdżamy i kolejną
cerkiew w mieście zaliczamy.
Do kolacji w Mcchecie kapela przygrywa, więc w tany
ruszamy, że aż pot z nas spływa.
Potem na lotnisku wielkie pakowanie, ważenie bagaży,
rzeczy przekładanie.
Tę wyprawę długo wspominać będziemy, bo niestety
trochę po niej chorujemy.
„Jelitówkę” po niej grupa załapała i w różnych
odstępach czasu chorowała.
Ale kiedy zdjęcia piękne obejrzymy, z wielkim sentymentem
o Gruzji wspomnimy.
I tym razem także w galerii
znajdą się trochę inne zdjęcia – to na zachętę. Kto nie był w Gruzji niech
pomyśli, bo naprawdę warto. Kraj z bogatą i bardzo trudną historią, ciągle
trochę dziki i dla nas egzotyczny.
Tekst: Teresa Hernet (Didi madloba!)
P.S. Toast gruziński:
Grunt to się nie przejmować i z uśmiechem życie brać, z uśmiechem rano wstawać i z uśmiechem kłaść się spać. Gaumardżios! (Na zdrowie!)